-
Czy ktoś mi powie, co tu się, do cholery, wyprawia?! - warknęła rozjuszona
Nicci. Chociaż kipiała ze wściekłości, była zupełnie niegroźna, szczególnie w
puchowym szlafroku i kolorowej pidżamie.
-
Na razie nie musisz wiedzieć - oznajmił Scorpius, równie zirytowany. Usiadł na
jednym z krzeseł przy ich toaletce, opierając łokcie na kolanach. Podniósł
wzrok na dwie lokatorki, które stały nad nim niczym rozjuszone kotki, tupiąc
przy tym nogami. - Mogłybyście z łaski swojej zostawić mnie na chwilę z Blake? To
ważne - zaznaczył.
Amelia
parsknęła.
-
Żarty sobie robisz? Mamy wyjść takie roznegliżowane na korytarz, gdzie powoli
każdy się zbiera na śniadanie? Zapomnij.
-
Już ty nie rób z siebie takiej cnotki.
-
Palant - fuknęła.
Nicci
głośno westchnęła.
-
Dobra, chodź, pójdziemy do Drefana, on i tak pewnie jeszcze śpi - powiedziała
łapiąc pannę Greengrass za rękę, wyraźnie kapitulując. Posłała blondynowi pełne
wyrzutu spojrzenie. - Dorośli muszą porozmawiać.
-
Szlag by cię Malfoy i te twoje humorki - rzuciła jeszcze Amelia przez ramię,
umyślnie trzaskając drzwiami.
Podczas
tej krótkiej wymiany zdań Katherine z uwagą przyglądała się Scorpiusowi,
milcząc. Kiedy obie jej towarzyszki opuściły dormitorium, w pomieszczeniu
zapadła tak niezręczna cisza, że ani on, ani ona, nie wiedzieli, w którą stronę
patrzeć, co robić z rękoma, albo w jakiej pozycji się usadowić. Myśli
zastępowali innymi, błądząc w świadomości po najmniej istotnych zakamarkach.
Atmosfera zrobiła się gęsta, a powietrze duszne. Jeszcze nigdy nie czuli się w
swoim towarzystwie tak niekomfortowo.
-
No co Malfoy - zaczęła Katherine, kiedy owe milczenie stało się dla niej dość
niewygodne. - O czym chciałeś porozmawiać? Bo przed chwilą jeszcze miałeś wiele
do powiedzenia - zauważyła wrednie, wychodząc z łóżka. Skierowała się w stronę
małej komody, w której trzymała wszystkie swoje ubrania i inne drobiazgi,
zupełnie ignorując pełne wyrzutu i zachwycenia spojrzenie Scorpiusa, gdy mijała
jego osobę.
-
Nie rób z siebie głupiej idiotki - powiedział, kiedy w końcu opanował
rozszalałe myśli. - Dobrze wiesz, że to, co się wczoraj wydarzyło, nie powinno
mieć miejsca.
Kiwnęła
głową, rzucając na łóżko wyjęte z mebla ubrania.
-
Nie powinno, ale miało. Poza tym, Scorpius, dobrze wiesz, że chwile słabości
się zdarzają. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, ale ludzie popełniają błędy.
Każde
wypowiadane słowo przechodziło jej przez gardło z wielkim wysiłkiem. Chciała
mówić coś innego - chciała, żeby wiedział, że naprawdę jej zależy, że
wydarzenie z przed niecałej doby sprawiło, że wszystkie uczucia powróciły, że wróciło
pragnie mieć go przy sobie. Ale nie mogła tego zrobić, bo znała konsekwencje.
-
Powiedziałem Drefanowi.
Kath
na te słowa stanęła w pół kroku, patrząc na twarz chłopaka z wielkim szokiem,
złością i zdezorientowaniem.
-
Nie zrobiłeś tego - warknęła.
-
Przecież i tak jest ci to obojętne.
Sprawa
między całą trójką - Scorpiusem, Drefanem i Katherine - była mocno
skomplikowana, ponieważ posiadali oni wspólną przeszłość, o której części każde
z nich wolałoby zapomnieć. Ale jak to ze wspomnieniami bywa, wracają nagle,
niespodziewanie, i chociaż chcielibyśmy się ich pozbyć za wszelką cenę, to
zazwyczaj nie możemy.
Sama
przeszłość ma to do siebie, że w życiu każdego człowieka pozostawia po sobie
pewien ślad. Wszystkie decyzje, które podjęliśmy kiedyś będą mieć wpływ na przyszłość. Oczywiście, każdy człowiek z uwagą bądź z
roztargnieniem, podejmuje pewne kroki, czasami ich potem żałując, uważając je za
błąd lub ciesząc się, że sprawy potoczyły się w taki, a nie inny sposób.
Niestety
w tym przypadku byłoby lepiej, aby pewne epizody nigdy się nie wydarzyły.
Piąta
klasa w Hogwarcie mijała zdecydowanie za szybko. Chociaż uczniowie na co dzień
drżeli na myśl o zbliżających się SUM-ach, to teraz ich głowy zaprzątane były
przyjemniejszymi sprawami - zbliżały się bowiem święta Bożego Narodzenia,
których każdy po prostu nie mógł się doczekać.
W
związku z panującą w zamku atmosferą, gdzie nad głowami młodych czarodziei
wyrastały jemioły, dzwoneczki wesoło grały, a przyjemny zapach drzewek
iglastych pieścił zmysł węchu, nauczyciele postanowili odpuścić chwilowo reżim,
wywołany nadchodzącymi egzaminami. Korzystali z tego wszyscy, młodsi i starsi,
spędzając miłe popołudnia na wspólnych rozmowach, grach lub spacerach.
Oczywiście zdarzały się wyjątki, w których to pojedyncze osoby nie odrywały
swej uwagi od książek.
Piątka
młodych Ślizgonów siedziała wygodnie na kanapie, w centralnym miejscu pokoju
wspólnego Slytherinu, dając tym samym do zrozumienia wszystkim innym, że to oni
tutaj rządzą. Nie byli oni jednak nieuprzejmi w stosunku do innych osób
należących do tego samego domu, ponieważ szanowali siebie wzajemnie, ale
wystarczyło spojrzeć na ich sylwetki i twarze, aby wiedzieć, że podczas ich
obecności, na to terytorium się nie wchodzi.
- Jakieś
plany na święta? - spytała Nicci w przerwie jedzenia swoich ulubionych orzechów
w czekoladzie, które zakupiła przy ostatnim pobycie w Miodowym Królestwie.
- Jak
co roku, rodzinnie - westchnęła Amelia, wyraźnie znudzona. Ona, w
przeciwieństwie do wesołej panny Flames, z obrażoną miną piłowała idealne
paznokcie. - Kompletnie mi się nie chce. Nie lubię tego śniegu, jak i rzekomej
„świątecznej” atmosfery, bleh. Wyjechałabym w ciepłe kraje.
- Nie
narzekaj, kuzyneczko - odezwał się Scorpius. - Drugi dzień świąt spędzacie u nas,
w końcu moja matka nie wyobraża sobie świąt bez swojej siostry. Z resztą, w
tamtym roku nie było aż tak źle, kiedy górę nad rozumem naszych rodziców wziął
alkohol i mieliśmy pełną samowolkę.
Westchnęła,
teatralnie przewracając oczami.
- Co
racja to racja - przytaknęła. - A wy? Co robicie? - Panna Greengrass zwróciła
się teraz do dwójki pozostałych Ślizgonów, którzy najwyraźniej zbyt zajęci sobą,
nie zwracali uwagę na resztę towarzystwa.
- Jedziemy
w góry, chociaż wigilię spędzamy w domu – odparł brunet, poprawiając się na
oparciu kanapy. Przycisnął siedzącą mu na kolanach dziewczynę mocno do siebie. -
Z resztą, Katherine jedzie ze mną - dodał, całując dziewczynę lekko i
przyciągając ją bliżej siebie. Odpowiedziała mu uśmiechem.
- Naprawdę,
zaraz się porzygam - jęknął Scorpius, udając przy tym odruch wymiotny. Cała
pozostała czwórka parsknęła śmiechem.
- To
też znajdź sobie miłą towarzyszkę serca. Nicci, nie byłabyś zainteresowana?
Dziewczyna
na te słowa zakrztusiła się orzeszkiem.
- Mózg
ci zlasowało Drefan od tej miłości? Już wolałabym być starą panną.
- Może
i zlasowało, ale jestem szczęśliwy.
Jakby
na potwierdzenie tych słów jeszcze raz pocałował siedzącą na jego kolanach
dziewczynę, tym razem mocniej i zachłanniej, zupełnie ignorując otaczającą ich
resztę.
Eh,
zakochani.
Można
w to wierzyć lub nie, ale sielanka nie trwała długo. W życiu zawsze musi być
najpierw źle, żeby potem było dobrze, a każde szczęście prędzej czy później
trzeba przypłacić cierpieniem. I nikt nie jest w stanie się przed tym uchronić,
nawet jeśli zawarłoby się pakt z samym diabłem.
Dochodziła
północ, a jedynymi dźwiękami zagłuszającymi błogą ciszę wieczora były
pohukiwania sów i zderzanie się kropel wody w zaczarowanej fontannie. Jako że
była to końcówka czerwca, a dokładniej przeddzień powrotu uczniów do domów, noc
była przyjemna i ciepła.
- Wszystko
się zmienia, prawda? - zapytała dziewczyna zdławionym głosem, nie zerkając
nawet na stojącego przy niej chłopaka. Dłonie trzymane w kieszeniach bluzy
zaciskała tak mocno, że robiła sobie krzywdę, wbijając sobie paznokcie w skórę.
Pierwszy raz od dawna nie miała pojęcia, jak powinna się zachować. Było to
uczucie trudne i irytujące, szczególnie że wiedziała, co zaraz się wydarzy.
- To
prawda - przytaknął brunet - ale mam nadzieję, że tylko na lepsze - dodał,
uśmiechając się przy tym szeroko. Złożył na czole dziewczyny opiekuńczy, pełen
miłości i troski pocałunek, jednocześnie obejmując ją silnym ramieniem, tym
samym przyprawiając ją o nieprzyjemny, bolesny dreszcz. Zamrugała kilkakrotnie,
aby powstrzymać pieklące się pod jej powiekami łzy, desperacko wierząc, że ten
gest jej w tym pomoże. Nie pomógł. Słone krople powoli zaczęły znaczyć na jej
policzkach mokre ślady, ale niezauważalnym gestem od razu je starła.
Trzęsąc
się z własnej bezradności układała w głowie formułkę, którą za chwilę miała
powiedzieć. W jej myślach były to zdania przepełnione szczerością i niekrytym
rozgoryczeniem, mające wyrazić realne pożałowanie i przeprosiny. Nad uczuciami
czasami nie da się zapanować, a ona właśnie się o tym przekonywała.
Ale
przecież była Katherine! Tą bezwzględną, wredną, pewną siebie Katherine, przez
niektórych podziwianą, a przez innych uważaną za kompletną bezuczuciową sukę.
Rzekomo nie liczyła się ze zdaniem i samopoczuciem innych, więc dlaczego i tym
razem miałoby być inaczej? Może dlatego, że wciąż kochała… tylko znacznie
mniej.
Przełykając
głośno ślinę, ponieważ w przełyku urosła jej wielka gula uniemożliwiająca
oddychanie, odwróciła się twarzą do Drefana. Jej serce biło tak szybko i
niekontrolowanie, że miała wrażenie, że zaraz wyrwie się z jej piersi.
Wyswobodziła się z jego objęć, pozostawiając na jego rozgrzanym torsie jedynie
swoją delikatną dłoń. Piękne słowa, które miała powiedzieć, wyleciały jej z
głowy, pozostawiając po sobie tylko głuchą pustkę.
Zrobiła
krok do tyłu.
- Nie
czekaj. Ja nie wrócę.
Nigdy
nie zapomni tej gehenny, która w ciągu ułamku sekundy wdarła się w oczy
bruneta. Wiedziała, że życie z tym obrazem już do końca swoich dni będzie
rozgrzeszeniem za krzywdy, które wyrządziła. Tamtego wieczora także,
bezwzględna i nieczuła Katherine umarła, pozostawiając po sobie jedynie cień w
egzystującej powłoce. Ale tylko do pewnego czasu.
Wakacje
dla niektórych okazały się dobre, dla innych nie tak wspaniałe, jakby można
było to sobie wyobrazić, ponieważ każdego piąto - lub raczej prawie szósto
roczniaka - pod koniec lipca zaszczyciły sowy z Hogwartu z wynikami ich
egzaminów. Scorpius na szczęście nie miał żadnego problemu, bo jeśli chodzi o
naukę, był bardzo utalentowany i naprawdę
nie potrzebował dużo, aby wiele zrozumieć. Draco zawsze powtarzał, że tą
przydatną cechę odziedziczył po nim, co słysząc, Astoria głośno się śmiała.
Te
kilka lipcowych dni Scorpius spędzał w rezydencji Zabinich, co bardzo mu
odpowiadało. Humory dopisywały każdemu, nawet małym skrzatom domowym, zapewne
dlatego, że przepiękne słoneczne lato zagościło w Anglii, jak jeszcze nigdy
dotąd.
Scorpius
z Drefanem, korzystając z dobrodziejstw ogrodu, zazwyczaj spędzali czas nad
niewielkim stawem, gdzie w spokoju mogli napawać się urokiem i trwającymi
wakacjami. Nie śpieszyło im się do szkoły, szczerze mówiąc, nawet o niej nie
myśleli, zwyczajnie ciesząc się z wolnego czasu.
- Muszę
ci o czymś powiedzieć - zwrócił się Malfoy do swojego przyjaciela, podnosząc
się do pozycji półsiedzącej. Uważnie przy tym obserwował twarz bruneta,
czekając na jakąkolwiek zachętę do dalszego mówienia. Kiedy tamten skinął
głową, zaczął kontynuować. - Tylko proszę, nie działaj impulsywnie i się nie
denerwuj, chociaż nie zdziwię się, jeśli dasz mi w mordę.
Drefan
zmarszczył lekko czoło, wyraźnie zdezorientowany.
- Co to
za sprawa?
-
Jestem z Katherine.
Wyrzucił
to z siebie szybko, może nawet trochę niewyraźnie, ale wyrzuty sumienia,
wywołane ukrywaniem prawdy były nie do zniesienia. Był świadomy tego, że te
słowa zranią i tak pęknięte w pół serce przyjaciela, ale jak to mówią, miłość
nie wybiera, i chociaż sam Scorpius był do niej sceptycznie nastawiony, to tym
razem poczuł chemię, która faktycznie była realna i mogła coś znaczyć.
Tylko że
teraz, w momencie, w którym twarda postawa Drefana jakby opadła, a wesołe
ogniki tańczące w jego oczach przygasły, Scorpiusa naszły wątpliwości, czy
faktycznie warto poświęcać przyjaźń i osobę, która jest jakby drugim bratem…
- Jak
długo?
Tego
pytania obawiał się najbardziej. Modlił się nawet o to, aby Drefan mu go nie
zadawał, ale czuł, że jest mu winien prawdę.
- Trzy
miesiące.
Zabini
kiwnął głową. Scorpius wraz z Blake byli razem jeszcze za czasu, kiedy on także
z nią był…
- Jesteś
wkurzony? - zapytał blondyn.
Na
pewno był, ale niczego nie dał po sobie poznać. Na jego twarzy jednak zagościł
ogromny zawód i smutek, ale sam Drefan milczał, nie wydając z siebie żadnego
dźwięku poza oddychaniem. Oh! Jak Scorpius chciał, żeby w tym momencie jego
przyjaciel się na niego wydarł, uderzył, czy dostał ataku szału. Ale nie. On,
niby niczym niewzruszony, siedział jak posąg na zielonej trawie, mrużąc lekko
oczy przed jaskrawym słońcem. Nie odzywał się, nie patrzył w jego stronę, nie
wykonał najmniejszego gestu. Tylko był. Zamyślony, zasmucony… Zraniony.
Tamte
kilkanaście minut zdawało się być dla Malfoya wiecznością. Niecierpliwie czekał
na jakąś reakcje. Czuł się źle, cholernie źle, ponieważ popełnił błąd. Zawiódł
zaufanie jednej z najdroższych mu osób i, nawet jeśli był facetem wywodzącym
się z bardzo wpływowej i ważnej rodziny, to wtedy po prostu miał wrażenie, że
stał się nikim. Zwykłym pasożytem, żerującym na dziewczynach swoich przyjaciół.
- Obiecaj
mi, Scorpius, że jeżeli wam nie wyjdzie, że jeśli wasz związek się skończy, to
nie wrócisz do niej, nawet jeśli wciąż ją będziesz kochać. Nie wykorzystasz
drugiej szansy. Odpuścisz.
Mówił
to pustym, wypranym z emocji głosem. Kiedy to robił, obrócił się twarzą do
blondyna. Spokój, jaki wokół nich panował, działał Scorpiusowi na nerwy, ale
przytaknął na słowa Drefana, być może szybciej, niż zdążył zastanowić się nad
ich sensem.
- Obiecuję.
-
Złamałem tę obietnicę, Katherine - szepnął cicho Scorpius, chowając twarz w
dłonie. Siedział ciągle w tym samym miejscu, dręczony nagłymi wyrzutami
sumienia. Był wściekły na siebie i na nią za to, że obydwoje dali się ponieść
chwili. Ale nie mógł już niczego odwrócić, co było, minęło.
Młoda
Blake westchnęła cicho. Podczas tych kilkunastu minut, w których obydwoje
wrócili do przeszłości, ona także zdała sobie sprawę z tego, jaką krzywdę
wyrządziła wielu osobom. Kim ona była, żeby wymierzać niesłuszne kary? Kim?!
Nikim.
-
Dlaczego mówisz, że złamałeś tę obietnicę? - szepnęła. - Wczorajsza sytuacja
wcale nie musiała być zobowiązująca.
Scorpius
spojrzał na nią z niedowierzeniem, wykrzywiając jednocześnie twarz w dziwnym
grymasie bólu, uprzedzenia i tęsknoty za tym, co minęło. Powoli podniósł się ze
starego krzesła, pokonując dzielącą ich przestrzeń. Uklęknął przed dziewczyną,
zakładając jej pasma gęstych włosów za ucho.
Zadrżała
pod jego dotykiem, ale nie dała się ponieść. Jej ciało nagle się spięło, a
serce znów przyśpieszyło swoją pracę, poniekąd trochę przestraszone, ale i
oczekujące tego, co zaraz się wydarzy.
-
Oboje wiemy, że brak zobowiązań między nami nie istnieje - zaczął, gładząc ją
po policzku. - I chociaż złamałem obietnicę, to nie będę korzystać ze swego
potępienia, nawet jeśli jakaś kara za to w przyszłości mnie czeka. - Pocałował
płatek jej ucha. - Kocham cię Katherine Blake, ale nigdy nie będziemy razem.
-
Ja ciebie też kocham.
To
było pożegnanie. Rozstanie ze wszelkimi żądzami, tęsknotami i pragnieniami,
które kotłowały się w nich przez ostatnie kilkanaście miesięcy. I nawet jeśli
ta decyzja była bolesna i trudna, to okazała się jedyną właściwą. Tylko tak bowiem
mogli żyć bez krzywdzenia siebie i innych.
Nawet,
jeśli teraz zranili siebie nawzajem…
~*~
Jestem zadowolona. Podobał mi się ten rozdział, nieskromnie przyznaję. Wiem, że poprzedni wywołał wiele kontrowersji i byliście dość skonfundowani,dlatego teraz mam nadzieję, że w tej drugiej części większość stała się jasna.
Chyba w końcu będę musiała przyznać mojemu chłopakowi, że jestem romantyczką. Albo jeszcze się tego powypieram...:D W każdym bądź razie, jak wspomniałam tydzień temu, wątek Katherine i Scorpiusa jest ważny, bo będzie mieć znaczenie w przyszłości, ale nie jest najważniejszy.
Nie wiem, czy powinnam coś dodawać. Dziękuje za wszystkie opinie i pozdrawiam wszystkich czytelników:)
PS: Niebetowany. Przepraszam za wszystkie błędy, wkrótce ulegną poprawce :)))
Tutaj to ja sobie pierwsze miejsce zaklepię ;)
OdpowiedzUsuńAch, no tak. Jak mogłam być taka ślepa? To było do przewidzenia, że Drefan, sądząc po jego reakcji, coś przecież musiał czuć do Katherine... Niestety po tych wszystkich retrospekcjach oraz żałości Zabiniego, przyznam szczerze, Scorpius trochę stracił w moich oczach. Ja rozumiem, zakochał się i wpadł jak śliwka w kompot, ale kurczę... Nie wyobrażam sobie, aby chłopak, który mnie porzucił, za chwilę zacząłby kręcić z moją przyjaciółką (zakładając taką sytuację), a to samo też tyczy się płci męskiej. Naprawdę jestem zdziwiona, że Drefan przyjął to tak spokojnie, że nie uderzył Malfoya. Natomiast jego słowa wręcz zmroziły mi krew w żyłach. Ale czy właściwie powinien wymuszać złożenie takiej obietnicy? Poznał się na Katherine i mógł już odpuścić, znaleźć mądrzejszą dziewczynę. Obecnie nie wiem, co sądzić o pannie Blake. Na początku przypominała mi Lunę, teraz jest faktycznie w moich czach true Ślizgonką. Na pewno jest kochliwa, ale z drugiej strony nie mogę jej winić, bo taka jest młodość... Ech, mam straszny mętlik. Niemniej jednak podobało mi się bardzo, mimo błędów (które na pewno sprawdzi Ci beta) łyknęłam ten post w całości. Całuję ;*
UsuńPrzyjaźń, o ile jest prawdziwa, może wiele znieść :) Tak jest w przypadku Drefana i Scorpiusa, którzy znając się od niemowlaka nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Cenią siebie nawzajem ponad wszystko, i nawet jeśli Scorpius popełnił błąd, to Drefan kocha go miłością braterską tak wielką, że był w stanie mu to wybaczyć.
UsuńKatherine. W pierwszych rozdziałach wyszła mi taka spokojna i cicha jak na ślizgonkę, a jeżeli chodzi o wychowanków tego domu, to są chyba najbardziej trudni do opisania niż cała reszta, dlatego musiałam napisać coś, co faktycznie byłoby potwierdzeniem jej przynależności do Domu Węża. Poza tym, wbrew pozorom, Katherine nie jest ani głupia, ani puszczalska. I żadne z jej działań nie miały być krzywdzące, a że takie wyszły, to już druga strona medalu..:)
Przeczytałam ^^.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, ten rozdział dużo wyjaśniał, przynajmniej jeśli chodzi ten zamęt uczuciowy między Scorpiusem, Drefanem i Katherine. Nawet dobrze, że tak ci się rozrósł i podzieliłaś go na dwie części, bo dzięki temu troszkę przybliżyłaś przeszłość tych bohaterów. Niby nic takiego, zwykłe szczeniackie romanse, ale jednak pewnie mają jakieś znaczenie dla przeszłości postaci oraz tego, co się z nimi dzieje aktualnie.
Już w tamtym rozdziale przypuszczałam, że coś mogło być na rzeczy, że może oni już kiedyś byli razem ale się rozstali, ale widzę, że postanowiłaś jeszcze bardziej to pogmatwać. Więc najpierw Katherine była z Drefanem, później z jakiegoś powodu rozstała się z nim i była ze Scorpiusem, a potem rzuciła i jego? Troszkę dziwnie. Ale jeśli faktycznie był to skutek niezdecydowania dziewczyny, to w moich oczach też trochę straciła. Bo trochę głupio tak, była z jednym, potem przerzuciła się na jego najlepszego kumpla, z którym też jej się chyba nie udało? Te wspomnienia są troszkę tak wyrwane z kontekstu, więc nie przybliżyłaś całych okoliczności rozstań, a jedynie takie bardziej ogólniki. Nie mniej jednak, ciekawi mnie, co będzie dalej. Czy Scorpius dotrzyma obietnicy danej przyjacielowi, czy jednak będzie chciał wrócić do dziewczyny? W sumie cała trójka jest teraz w bardzo niewygodnej sytuacji i obojętnie, co zrobią, ktoś będzie niezadowolony z takiego obrotu spraw. Ale w sumie to dziwne, bo gdyby Scorpius naprawdę kochał Katherine, chciałby z nią być bez względu na jakieś dawne obietnice, zwłaszcza, że jakby na to nie patrzeć, wszyscy są jeszcze młodzi i wciąż mogą często zmieniać zdanie.
Tak poza tym, rozdział mi się podobał, fajnie wyszły te wstawki wspomnieniowe, lubię jakieś retrospekcje itp. Opisy też były okej ;)).
Wiem, droga Ginger, że nie wszystko ci się podobało, ponieważ ty uwielbiasz dokładną chronologię i opisywanie wszystkiego krok po kroku, ale mnie czasem to nudzi i wolę poeksperymentować:). Co jest dziwnego w jej postępowaniu (nie licząc tego, że nie może się zdecydować)? Bo ja tą sytuację akurat wzięłam z życia :D
UsuńHmm... Mówisz wyrwane z kontekstu i powiedziane ogólnikowo - być może masz rację, ale ja wcale nie chciałam bardziej się w to wgłębiać, bo uważam, że byłoby to już nieistotne, tym bardziej, że temat tej trójki w dalszych rozdziałach na razie ucichnie. Może kiedyś napiszę kilka krótkich bonusów, tłumaczących ich zawiłą przeszłość, kto tam wie:).
powiem tak, teraz, kiedy zna się ten rozdział, to wszystko wydaje się takie oczywiste :) ciekawy pomysł z tą odwróconą chronologią. może kiedyś wykorzystam taki pomysł, jeśli się nie obrazisz, oczywiście :)
OdpowiedzUsuńale do rzeczy, rozdział oczywiście bardzo mi się podobał. Czytałam go z przyjemnością i żałowałam, kiedy dobiegł końca.
Scorpis do dupek, ale ja już dużo przeszłam z facetami więc jakoś nie jestem zdziwiona. I nie współczuję mu niczego. Dlaczego faceci leczą rany po zerwaniu z inną dziewczyną? Chyba wolę jak się upijają niż obściskują z kimś innym.
No nic. Kończę i czekam na kolejny post. A! Trochę przeszkadzają mi krzywe akapity. Nie lepiej byłoby wklepywać klawisz tab?
Pozdrawiam!
Dzięki :) No tak, Scorpius to skomplikowana postać, pełna sprzeczności i jego zachowanie z pewnością nie jest wzorowe. Ale jacy byliby ludzie nieprzewidywalni? Nudni :).
UsuńOczywiście, jak chcesz wykorzystuj sobie odwróconą chronologię, u mnie to wyszło dość spontanicznie, szczerze mówiąc i na pewno się nie obrażę.
Co do akapitów. Mi też one przeszkadzają. Ogólnie mam ciągły problem z formatowaniem i kiedy przekopiowuje tekst z Worda na blogspota, to dopiero mi szaleje i już wszystko jest nierówno. Kiedy uda mi się wyjustować i wydaje się, że wszystko okej, to jak opublikuje wszystkie akapity (te w opisach i dialogach) zwyczajnie się równają. Wkurza mnie to, bo nikt nie ma takiego problemu. A co do klawisza tab - pewnie, że by było lepiej, ale na blogspocie mi nie działa :)
Jak obiecałam, tak jestem, z lekkim opóźnieniem, ale jestem. Muszę ci oznajmić, że właśnie zyskałaś nową czytelniczkę, na samo opowiadanie wpadłam już dawno, bodajże z Christelowej Graficiarni, ponieważ strasznie spodobał mi się szablon, jednakże gdy tylko zerknęłam do zakładki "O Historii" już mnie tu nie było. Nie przepadam za Fanfickami o nowym pokoleniu, nienawidzę parringu Rose i Scorpiusa, o wiele bardziej przemawia do mnie Lily. Niemniej, mam pewną zasadę, kiedy ktoś komentuje mojego bloga, odwdzięczam się u niego tym samym, pisanie dla siebie to kit, opinie czytelników są potrzebne, dzięki temu wiemy, że mamy dla kogo tworzyć, sama z powodu małej liczby komentarzy niejednokrotnie zawieszałam swoje blogi i byłam świadkiem, jak niektóre historie podupadają, więc przebolałam się i zaczęłam czytać.
OdpowiedzUsuńPokochałam to opowiadanie od pierwszego wersu, nie spotkałam się jeszcze z motywem tersali w Prologu, uwielbiam te stworzenia, muszę przyznać, że wspaniale dobrałaś je do niektórych wątków, takich jak śmierć matki Scorpiusa. Śmierć jednego z rodziców, niewątpliwie musi być dla dziecka ciężkim przeżyciem, zwłaszcza, jeśli było do niego bardzo przywiązane, a Scor na pewno spędzał z nią dużo czasu, Astoria ratowała jego rodzinę, jeżeli o mnie chodzi była wspaniałą matką, która bardzo się o nich troszczyła, po jej śmierci, rodzina Malfoy'ów się rozpadła, zasmuciło mnie to, że Draco nie próbował jej odbudować, a tym listem, który wysłał do Scorpiusa w dwójce, stylem przypomniał mi Lucjusza, poniekąd miał rację, Scorpius nie powinien rozpaczać po śmierci matki, zamykać się w sobie. Widać, że zmienił się w przeciągu tego całego roku. Podobało mi się to porównanie młodego Malfoy'a do anioła;* Upadłego, który nie potrafił się pozbierać.
Te wspomnienia z Katherine były świetne, moim zdaniem Scorpius postąpił naprawdę szlachetnie, chociaż bardzo kochał dziewczynę, dotrzymał tajemnicy, mimo iż najpierw ją złamał. Poza tym, Kath jest dziwna, ale wydaje mi się, iż to Scorpiusa był miłością jej życia, było to widać jak na dłoni, szczególnie podczas relacji, które panowały między nią, a Drefanem, natomiast te, które łączyły nią i Scorpiusa były o wiele bardziej ludzkie. Dziwię się Drefanowi, że zareagował tak spokojnie na wiadomość o tym, że jego najlepszy kumpel spotyka się z jego byłą, zrobiło mi się go strasznie żal.
Pozdrawiam;*
Ha! Wiedziałam. Reakcja Drefana w poprzednim rozdziale była zbyt gwałtowna, żeby nic nie znaczyła. Choć w sumie muszę przyznać rację przedmówczyni, w tych wspomnieniach była o wiele spokojniejsza niż bym się tego spodziewała. Drefan miał prawo czuć się zdradzony, zwłaszcza że Scorpius był dla niego jak brat, myślę jednak, że ta obietnica była bardzo nie fair. Mam wrażenie, że to była w pewien sposób zemsta. Jeśli tak, to trzeba przyznać, że bardzo ślizgońska.
OdpowiedzUsuńCóż, nie spodziewałam się takiego trójkącika miłośnego u Ciebie, tym bardziej, że kazałaś mi się nie nastawiać na romans ;) Ale trzeba przyznać, że nieszczęśliwa miłość jest bardzo ciekawa. Może jestem stronnicza, ale uważam, że najgorzej w tej sytuacji postąpił Drefan. Scorpius się przyznał, był gotowy ponieść konsekwencje, niezależnie, jakie by one były, a Drefan wymógł na nim taką obietnicę. Czy tylko ja widzę, że to było złe? o.O Fakt, spotykanie się z dziewczyną kumpla za jego plecami nie jest specjalnie fair, ale sorry, taka obietnica. Przepraszam, że się tak bulwersuję, ale nie potrafię tego pojąć.
Podoba mi się konstrukcja tego rozdziału. Ciekawie to wygląda, gdy rozdział zbudowany jest prawie w całości ze wspomnień.
Zbetowane notki już są na Twojej poczcie. Straszliwie Cię przepraszam, że się tak z tym ociągałam. Jakoś nie mogłam się zebrać, a jak już miałam na to natchnienie, to znów brakowało mi czasu. Masakra jakaś. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Pozdrawiam.
Oj jak mnie tu dawno nie było;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że wstyd i trzeba w końcu się za to wziąć opowiadanie.
Właściwie to pisze gdyż wcześniej oferowałaś się na "pokochać" aby zostać moją betą.
Niestety zgłosiła sie już wcześniej dziewczyna i na razie się sprawdza a może byś chciała zostać betą drugiego opowiadania z Niewolników?
Niestety moja beta musiała zrezygnować i pomyślałam o Tobie.
Jeśli będziesz zainteresowana będę wdzięzna za pomoc.